Ministerstwo Zdrowia chce mieć możliwość blokowania stron internetowych promujących i sprzedających dopalacze. Bez zgody sądu. W tym celu w projekcie zmian ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii znalazł się zapis, dający Generalnemu Inspektorowi Sanitarnemu możliwość wpisywania do rejestru domen zakazanych stron internetowych, na których można kupić dopalacze.
Inspektor nie musiałby uzyskiwać zgody sądu ani jakiejkolwiek innej instytucji. Po wpisaniu na listę domeny operatorzy mają 48 godzin na jej zablokowanie. Dopiero po tym czasie właściciel zablokowanej witryny będzie mógł złożyć odwołanie do sądu. To nie pierwsza furtka prawna dająca możliwość blokady całych serwisów urzędnikowi państwowemu na zasadzie przesłanki.
Cenzura internetu w Polsce – początek
Wszystko zaczęło się od ustawy z dnia 10 czerwca 2016 – potocznie zwanej “antyterrorystyczną”. W założeniu
określa ona zasady prowadzenia przez polskie służby działań antyterrorystycznych oraz współpracy między organami właściwymi w zakresie prowadzenia tych działań. Prócz tego ustawa przewiduje blokowanie internetu, konieczność rejestracji kart prepaid, czy możliwość zestrzelenia bezzałogowych samolotów. W opinii publicznej pojawiły się liczne głosy, że tak naprawdę ustawa zwiększa (i tak już szerokie) uprawnienia służb specjalnych i organów ścigania kosztem praw każdego z nas. Według Fundacji Panoptykon
ustawa niepotrzebnie zwiększa uprawnienia służb specjalnych i organów ścigania. Zdaniem tej organizacji niebezpieczeństwo nadużyć stwarza sytuacja, gdy szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego może, zgodnie z ustawą, bez zgody sądu decydować o założeniu podsłuchu, zainstalowaniu ukrytej kamery czy prześwietlaniu korespondencji mailowej. Fundacja podważa też m.in. zasadność uprawnienia ABW, policji i Straży Granicznej do pobierania obrazu linii papilarnych, utrwalania wizerunku twarzy oraz pobierania materiału biologicznego (DNA) od cudzoziemców
Ustawa antyterrorystyczna została stworzona, by zapewnić naszemu Państwu skuteczność działań w przypadku podejrzeń przestępstwa o charakterze terrorystycznym, np.: przy wykryciu zagrożeń dla funkcjonowania systemów i sieci: energetycznych, wodno-kanalizacyjnych i teleinformatycznych, istotnych z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa. Trudno dziś oszacować skalę nadmiernego blokowania domen internetowych – procedury opisane w ustawie są krótkie i nieprecyzyjne.
Działania rodem z ChRL?
Na kolejne ustawy wykorzystujące podobny zakres uprawnień nie trzeba było długo czekać.
1 lipca 2017 roku weszła w życie tzw. “ustawa hazardową”, wprowadzając m.in. zarządzany przez Ministerstwo Finansów rejestr stron zakazanych, tj. tych adresów internetowych, pod którymi działają nielegalne w Polsce serwisy internetowe oferujące możliwość grania przez Sieć w pokera czy obstawiania zakładów sportowych. Już wtedy w naszym artykule pt.:
Czy rejestr stron hazardowych jest kolejnym krokiem do cenzury Internetu? wyraziliśmy przypuszczenie, że na pierwszych dwóch ustawach może się nie skończyć. W istocie mechanizm cenzury wypracowany w ustawie hazardowej trafił niebawem do kolejnej
ustawy — o nadzorze nad rynkiem finansowym. Tym razem pretekstem do działań jest walka z nadużyciami finansowymi, głównie tymi związanymi z rynkiem FOREX. Szczytna inicjatywa, niestety jak przekonują specjaliści – wyjątkowo nieskuteczna. Jednak dzięki temu Komisja Nadzoru Finansowego stworzyła kolejny rejestr domen, które operatorzy musieli blokować. Dla przedsiębiorcy internetowego wiąże się z obowiązkiem:
- nieodpłatnego uniemożliwienia dostępu do stron internetowych wykorzystujących nazwy domen internetowych wpisanych do rejestru poprzez ich usunięcie z systemów teleinformatycznych przedsiębiorców telekomunikacyjnych, służących do zamiany nazw domen internetowych na adresy IP, nie później niż w ciągu 48 godzin od dokonania wpisu do rejestru;
- nieodpłatnego przekierowania połączeń odwołujących się do nazw domen internetowych wpisanych do rejestru do strony internetowej prowadzonej przez Komisję, zawierającej komunikat, skierowany do odbiorców usługi dostępu do Internetu zawierający w szczególności informacje o lokalizacji rejestru, wpisaniu szukanej nazwy domeny internetowej do tego rejestru;
- nieodpłatnego umożliwienia dostępu do stron internetowych wykorzystujących nazwy domen wykreślonych z rejestru, nie później niż w ciągu 48 godzin od wykreślenia nazwy domeny internetowej z rejestru.”;
Sytuację tą dokładnie opisał portal
niebezpiecznik.pl, przy czym w artykule tym znalazły się prorocze niestety słowa:
“Raz wprowadzone mechanizmy cenzury można będzie rozszerzać na nowe obszary. Dziś jest to hazard, jutro może to być blokada stron o dopalaczach, potem erotycznych czy politycznych.”
źródło: Marcin Maj “Nie tylko strony hazardowe będą blokowane. MF chce przyznać cenzorskie uprawnienia KNF”
Czym są dopalacze?
Najprościej mówiąc są to nowe substancje psychoaktywne, które nie znajdują się na liście środków kontrolowanych przez ustawę o przeciwdziałaniu narkomanii. W Polsce spopularyzowane przez ekspansję na ulice miast sklepu online Dopalacze.com. Na reakcję władz nie trzeba było długo czekać, już w 2009 r. przystąpiono do kryminalizacji dziesiątków substancji. Nikt nie spodziewał się wtedy rozmachu i innowacyjności producentów, które rosły proporcjonalnie do podejmowanych sankcji – na terenie Unii w samym 2014 r. wykryto ponad 101 nowych substancji psychoaktywnych, więcej, niż w latach 2005-2009. Wydłużając bez końca łańcuchy węglowe chemikom udawało się i udaje się do dziś przechytrzyć prawo, natomiast konsumenci zostali w efekcie narażeni na coraz mniej przebadane i po prostu coraz gorsze i bardziej niebezpieczne substancje.
Walka z wiatrakami?
To, że jest to walka z wiatrakami można było wywnioskować już na początku “krucjaty” rządu przeciwko tzw.
research chemicals. Niestety nasz ustawodawca pod tym względem przejawiał od zawsze postawę podobną do tej amerykańskiej, mówi o „wojnie z narkotykami” i uważa, że problem narkotyków należy „zlikwidować”. Niestety wprowadzanie dalszych restrykcji najprawdopodobniej nie sprawi, że ofiar dopalaczy będzie mniej… Tymczasem internauci doskonale wiedzą, jak ominąć blokady, choćby za pomocą sieci TOR czy sieci VPN, a rejestry stron zakazanych mogą okazać się idealnym miejscem, by znaleźć taką stronę. Nasze wątpliwości budzi szczególnie arbitralny sposób podejmowania decyzji o blokadzie. Na zakończenie mamy dla Was smutną konkluzję:
nasz internet powoli, ale jednak, zaczyna przypominać ten znany z Chińskiej Republiki Ludowej. Zgadzacie się z nami? A może macie zupełnie inny pogląd na ten temat? Dajcie nam znać w komentarzu. Źródła:
https://www.chip.pl/dzieje-si%C4%99/kolejny-rzadowy-pomysl-cenzure-internetu/ http://narkopolityka.pl/kraj/ministerstwo-zdrowia-bierze-sie-za-dopalacze-w-sposob-najgorszy-z-mozliwych http://narkopolityka.pl/kraj/ujawniamy-wojna-z-dopalaczami-jak-wyglada-naprawde https://zaufanatrzeciastrona.pl/post/jak-dziala-i-wyglada-rejestr-stron-hazardowych-ktory-rusza-juz-za-miesiac/ https://niebezpiecznik.pl/post/nie-tylko-strony-hazardowe-beda-blokowane-mf-chce-przyznac-cenzorskie-uprawnienia-knf/ https://niebezpiecznik.pl/post/kolejna-instytucja-chce-cenzurowac-polski-internet-tym-razem-jest-to-knf/ https://panoptykon.org/wiadomosc/ustawa-antyterrorystyczna-wchodzi-w-zycie-co-sie-zmienia